poniedziałek, 11 listopada 2013

Chłopiec z Tatuażem. Rozdział Trzynasty.

To jest przedostatni rozdział Chłopca.
Dedykuję go Khasi.
Uwaga: w rozdziale występują sceny dla 'dorosłych'.

Ben Howard - Only Love
~
Chłopiec z Tatuażem. 
Rozdział Trzynasty.


      Czasem bywają takie dni, w które po prostu wiemy, że nie wszystko jest w porządku.
      Frank przyzwyczaił się już do mieszkania w domu Gerarda. Było to nawet przyjemne, od czasu do czasu zasnąć przy czyimś boku, choć jeszcze nigdy nie udało mu się obudzić przed nim. Posiłki zawsze zjadali wspólnie, czasem milcząc, czasem ucinając krótką pogawędkę. Ich relacja była bardzo cicha, jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Czasem przytulenie czy całus wystarczał za całą rozmowę. W końcu najłatwiej jest porozumieć się ustami, co jednak zdarzało im się dość rzadko. Ale żyli spokojnie.
      Dzisiaj udało mu się obudzić przed Gerardem. Obserwował, jak tamten śpi. Już raz widział go śpiącego, lecz wtedy był na niego zły, bardzo zły, przez co widok uznawał za odrażający. Ale dzisiaj patrzył ze spokojem. Przysunął się do niego bliżej i przymknął oczy, wsłuchując się w jego oddech, w jego puls. Był żywy i prawdziwy. Mógł go poczuć. Więź, która się między nimi wytworzyła była dość specyficzna, wyjątkowa. Na dystans, jednak tak bardzo bliski.
      Frank czuł, że mógłby przywyknąć, że mógłby tak żyć.
      W wątłym, dziwnym związku, w domu swojej byłej nienawiści.
      Ale to było częścią przeszłości.
      A o niej oboje przyrzekli nie pamiętać.
      Way poruszył się, chłopak wyczuł, że jego oddech odrobinę przyśpiesza, że zaczyna powoli się wybudzać. Odsunął się lekko, by móc spojrzeć w jego oczy, jak tylko je otworzy.
       Gerard przetarł je i ziewnął, marszcząc nos. Rozespany uśmiechnął się, zauważając Franka. Wyciągnął ręce i przyciągnął go do siebie, obejmując mocno.
      - Jak się spało? - spytał, lecz nie dostał odpowiedzi.
      Taki był właśnie ich związek. Milczący i pozbawiony odpowiedzi. Czasem na najprostsze pytania.
      Po pewnym czasie Frank odsunął się, a Gerard ospale cmoknął go w usta. Iero ponowił pocałunek, intensywnie i mocno wbijając się w wargi jeszcze nie do końca przebudzonego mężczyzny. To było jak zastrzyk energii, najlepsza kawa ze sporą dawką drżeń i westchnień.
     Way obrócił się, by znaleźć się nad Frankiem i jego również uniósł do góry, tak, że oboje znajdowali się w pozycji siedzącej. Chłopak przylgnął do niego, opierając brodę na jego ramieniu.
      - Co ci się w śniło, że dzisiaj tak po prostu się do mnie kleisz? - spytał mężczyzna, kładąc dłoń na jego boku. Franka przeszło niezwykle przyjemne uczucie.
      - Nic mi się nie śniło, po prostu... po prostu cię lubię. - odpowiedział, zadziwiając nawet siebie.
      - Tak? Ha ha, chyba sobie żartujesz. - mruknął czarnowłosy.
      - Nie, Gerry, naprawdę. Akceptuje to, jaki jesteś.
      - Ja się... cieszę.
      Frank znów go pocałował.
      - To ja też się cieszę, skoro się cieszysz.
      - Tylko, że, Frank, jest jeszcze tak wcześnie... nawet jeszcze słońce całkiem nie wzeszło. Nie mogłeś spać? Co się stało, że się obudziłeś? - wypuścił go ze swoich objęć, by wstać i odsłonić zasłony.
      - Po prostu. Wiecznie wstajesz pierwszy i mnie zostawiasz. A ja chciałem...  wstać razem z tobą.
      Zsunął się z łóżka i stanął obok mężczyzny. Podłoga była nieprzyjemnie zimna, ale nadrabiało to ciepło, które czuł obok siebie.
      - Może... może nie pójdę dziś do pracy. - wyszeptał Gerard po dłuższej chwili - Zadzwonię, że się źle czuję, czy coś...
      - Oboje mamy grypę, prawda? - też nie odezwał się głośno, wsłuchując się w dźwięk poranka.
      - Tak, to prawdziwa epidemia. - uśmiechnął się lekko, wciąż mając wzrok utkwiony za oknem. Niebo zaczynało nabierać lekko złocistych kolorów, choć wciąż było w większości zakryte chmurami.
      Gerard odwrócił się w stronę chłopaka, uważnie przyglądając się jego spokojnej i rozluźnionej twarzy. Był naprawdę przystojny. I stawał się mu bliski. Ale było jeszcze jedno pytanie, na które chciał znać odpowiedź.
      - Wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, krzyknąłeś, że 'nam wszystkim źle z oczu patrzy', a gdy się spytałem komu, odpowiedziałeś 'wszystkim Way'om'. - odezwał się po chwili.
      - Tak było. - Frank westchnął ciężko i spiął się nieco.
      - Wiesz, o co chcę spytać. - mruknął.
      - To twoje przeklęte 'dlaczego', prawda? - położył się znów na łóżku i przetarł oczy.
      - Prawda. - usiadł obok niego, przesunął palcami po linii na jego brzuchu, który był napięty. - Frank, rozluźnij się, nie spinaj tak tych mięśni... ufasz mi?
      - Przecież z tobą mieszkam. Możesz mnie dotykać. Całuję cię. - odpowiedział. Ręka Gerarda gładziła jego obojczyki.
      Mężczyzna zawahał się, po czym skinął głową.
      - Więc...?
      - Gerard, nie chcę o tym opowiadać. - skulił się koło jego boku.
      Way odwrócił go i przyparł do materaca.
      - Jak powiesz to teraz, to będziesz miał to za sobą. Dzisiaj skończmy wszystko, co jest związane z przeszłością. A jutro zaczniemy od nowa.
      - Ale nie tak wcześnie... może ze świtem chociaż?
      Way zaśmiał się krótko i pocałował go w czubek nosa. Frank podniósł się i objął go rękoma, przyciskając swoje ciało do ciała Gerarda, które nie utrzymało ciężaru i opadło. Nagle między nimi zrobiło się goręcej niż zwykle, dłonie zaczęły błądzić po różnych zakamarkach. Iero nagle zaczął się bać, co  zostało zauważone przez mężczyznę. Przytulił go na na moment.
      - Nigdy nie zrobię ci krzywdy. - szepnął mu do ucha w taki sposób, że przeszedł go dreszcz.
      - Wierzę. - wyszeptał, wzdychając.
      - Także, spokojnie... będzie dobrze, a nawet wspaniale...
      - Gerard. To twój brat mnie zgwałcił. - wypalił po chwili. - Przepraszam, ale nie mogłem tego dłużej trzymać w sobie.
     Way zamarł, zszokowany. Milczał przez chwilę.
     - To ci gnojek. Wyciągnąłbym go z grobu i zabił jeszcze raz. Cholera, to z niego skurwiel był. - wysyczał ze złością.
     - On nie żyje? - spytał, zdziwiony.
     - Tak, powiesił się. Mały.... jak mógł on ci to zrobić, jak... Przepraszam...
     - Nie masz za co, nie denerwuj się. To nie twoja wina. Nie gadajmy o tym. Może kontynuujmy?
     - Z rozkoszą się na to zgodzę. - westchnął i rozluźnił się. Przesunął rękę, zahaczając o bokserki chłopaka, w których pojawiło się wybrzuszenie. Nie pamiętał, kto był jego ostatnim kochankiem. W ogóle, kiedy ostatnio to robił. Nie mówiąc o tym, że pod wpływem jakichś uczuć, a nie tylko i wyłącznie pożądania. Owszem, ono też w nim było, niesamowite i łapczywe, musiał je hamować, by nie skrzywdzić jakoś chłopaka, nie spłoszyć go, czy też nie zniechęcić. Skoro ten miał uraz do kontaktów cielesnych, to on musiał zrobić to tak, by jego kochanek czuł się dobrze i komfortowo.
      Byli nadzy, rozgrzani i wypoczęci, chłód poranka muskał ich skórę, która parowała od gorąca. Gerard zastanawiał się, w jaki sposób to zrobić, by Frank czuł się najlepiej. Czy zostawić go na dole, czy może przenieść do góry, czy zabawić się ustami, ręką, czy po prostu złączyć ich jeszcze intensywniej. Chłopak nie garnął się do tego, by przejąć inicjatywę, chyba był zbyt przejęty całą sytuacją. Nie dziwił mu się, sam ledwo znajdował czas, by pomyśleć. To nie mogło być takie całkowicie spontaniczne, chciał po prostu pokazać, że nie chodzi tu tylko o chwilę przyjemności, a coś więcej. Ostateczny wymiar zaufania.
      Nagle poczuł dłoń, która zataczając kręgi wędrowała coraz bliżej jego przyrodzenia. Wyglądało na to, że Frankowi zaczynała trochę doskwierać nuda, przez co usilnie domagał się jego uwagi.
      Zaczął robić malinki na jego obojczykach i zdecydował się na nieco bardziej agresywne działania. Olał wszystko, na co chciał zwracać uwagę, cały misterny plan, bo chyba nie do końca o to chodziło. Przejechał paznokciami po boku chłopaka, delikatnie, lecz wywołując u niego drżenie. Ten odpowiedział stanowczym zagryzieniem się na jego skórze, przez co wymknęło mu się krótkie 'ała'. Frank nieco się spłoszył, lecz zapewnił go, że gryzienie jak najbardziej wchodzi w rachubę. Przewrócił ich, by teraz być na dole. Frank zaczął się miotać, wiercili się na łóżku całując, gryząc, dotykając i drapiąc, ociągając przed zdecydowanymi działaniami. Gdy sponiewierana kołdra spadła na ziemię, było to na tyle silnym impulsem, że Gerard, zdyszany, oderwał się od chłopaka i sięgnął do szafki przy łóżku. Niestety, nie znalazł w niej tego, czego szukał.
      - Potrzebujemy czegoś, co zastąpiłoby nawilżacz. - westchnął.
      - Nie trzeba... spoko, dam radę...
      - Nie chodzi o to, czy dasz radę. Chodzi o to, jak będziesz się czuć. - stwierdził i miał wstać z łóżka, lecz Frank chwycił go za nadgarstek.
      - Nie obchodzi mnie to. Masz zostać tutaj i tyle nie myśleć. - oświadczył. - Czuj, po prostu czuj.
      - Zawsze to ja więcej myślałem.
      - A ja więcej czułem.
      - Bądź więc... moim sercem. - powiedział i pocałował go tak, jak jeszcze nigdy. Zresztą, przecież nie istnieją dwa takie same pocałunki.
      - To było bardzo romantyczne. - mruknął, przyciągając go mocniej do siebie.
      Nie pamiętał, kiedy ostatnio odczuwał ból w taki sposób, ponieważ był to najprzyjemniejszy ból, z jakim kiedykolwiek się spotkał. Jednocześnie najpaskudniejszy, rozdzierający od środka, zagryzł wargi przed krzykiem bólu. Nie patrzył na twarz ukochanego, zaciskał mocno powieki, próbując rozluźnić mięśnie. Way coś do niego szeptał, lecz totalnie go to nie obchodziło. Teraz liczyło się uczucie, które mieli zamiar z siebie wydobyć.
      Orgazm. Chcieli się wzajemnie do niego doprowadzić, używając własnych ciał. Łóżko trzeszczało odrobinę, lecz nie zwracali na nie uwagi. Zaczynali się pocić, sapać i wzdychać, nawet całowanie przestało być tak istotne. Oboje wariowali, przyśpieszając tępo coraz bardziej, aż nagle Gerard całkowicie zwolnił, co spotkało się z widoczną dezaprobatą Franka.
      - Nie chcę tak szybko z tobą skończyć. - jego czarne włosy były w całkowitym nieładzie, policzki miał czerwone i dla Franka był najseksowniejszym facetem na świecie. I największym dupkiem, ze względu na to, że nie pozwolił mu tak po prostu dojść.
      - Nienawidzę cię. - wysapał.
      Way uśmiechnął się szeroko, śmiejąc się radośnie dźwięcznym głosem.
      - Zaczynam to traktować jak komplement.
      Zirytowany Frank przewrócił go na plecy i zmienił ich pozycje, tym razem będąc na górze. Sprawiało mu to jeszcze więcej bólu, lecz gotów był się poświęcić, gdyż wystarczyłby mu tylko podmuch, by mógł zakończyć. A Way nie miał zamiaru nic z tym zrobić.
      Postanowił się trochę nim zająć, angażując w pracę biodra i uda. Oblizał językiem rozchylone wargi, czym jeszcze bardziej podniecił Gerarda, który zastanawiał się, czy można wybuchnąć od nadmiaru pożądania. Iero postanowił powstrzymywać się tak długo, jak tylko było to możliwe i dać jak najwięcej przyjemności mężczyźnie, którego dłonie gładziły jego gładką skórę od wewnętrznej strony ud, czasem drocząc się z jego przyrodzeniem. Poczuł z jego strony intensywne pchnięcia, które wywoływały u niego niezwykle przyjemne dreszcze.
      Po najsilniejszym uderzeniu z ust Waya wydostało się długie i głośne westchnięcie. Frank pozwolił sobie na dojście i jęknął przeciągle, sperma wytrysnęła brudząc brzuch czarnowłosego. Czuł pulsowanie, przyjemne ciepło i paraliżujące rozkoszą uczucie. Trwało ono wspaniałą chwilę, aż zrobiło mu się szaro przed oczyma. Zszedł, albo raczej spadł z mężczyzny, spocony i zdyszany. Przymknął oczy, starając się uspokoić rozszalały organizm.
      Splótł swoje palce z tymi należącymi do Gerarda, który z niewiadomych przyczyn zaczął się śmiać, między usilnymi próbami uspokojenia oddechu. Też się zaśmiał, było przecież tak idealnie.
      Aż zupełnie zapomniał o przeczuciu, które mówiło mu, że w dzisiejszym dniu jest coś nie w porządku.
      Wspólnie stwierdzili, że następnym priorytetem była kąpiel, a potem dobre śniadanie. Frank zagroził, że zje Gerarda, jeśli ten będzie się kąpał godzinami, jak to ma w zwyczaju. Way po krótkim namyśle odparł, że to całkiem kusząca propozycja, za co oberwał łokciem w bok. Umyli się oddzielnie, po czym usiedli przy kuchennym stole z talerzami pełnymi jajecznicy i skibkami chleba. Był to ładny dzień, bardzo słoneczny i pogodny, jak na późnojesienną porę. Szron delikatnie naznaczył okna, lecz już znikał, rozgrzewany przez ciepłe promienie.
      Rozmawiali, o niczym konkretnym, balansując tematami od sąsiadów, przez samochody do rodzajów drzew w okolicy. Było im ze sobą dobrze. Frank nie potrafił w to uwierzyć, po prostu tym żył.
     Dwa telefony załatwiły sprawę z pracą. Mieli cały dzień.
     Po śniadaniu Gerard zaczął zmywać naczynia, a Frank mu się przyglądał. Obserwował smukłe palce, zręczne nadgarstki uwijające się z gąbką. Na jego twarzy pojawiał się rumieniec, gdy sobie przypomniał, co one wyczyniały wcale nie tak dawno temu.
     Rzeczą było pewną, że darzył uczuciem mężczyznę. I to wcale nie negatywnym. Był on tym, czego potrzebował.
     - Chodźmy dziś na spacer. - zadeklarował czarnowłosy. - Do parku, albo gdzieś indziej.
     - Dobrze. To nie jest zły pomysł. - odpowiedział i podszedł do okna. Zdawało mu się, że świat nie jest taki zły, za jakiego go uważał. Potrafił przynajmniej być piękny.
      Z kuchni poszli do salonu, gdzie Gerard kazał poczekać Frankowi. Po pewnym czasie wrócił, trzymając w rękach statyw i aparat fotograficzny. Ustawił wszystko, po czym usiadł obok Franka.
      - Uśmiechnij się. - powiedział i objął go, przyciskając do siebie. Frank spróbował wykonać tę czynność, która ostatnio sprawiała mu coraz mniej trudności.
      Lampa błysnęła, po czym poczuł ciepłe usta na swoim policzku i lampa błysnęła po raz drugi.
      - Pięknie. Wywołam je. - wstał i podszedł do aparatu.
      - I co? Będziesz nosił w portfelu? - prychnął, lecz nie było w tym prychnięciu nic złośliwego.
      - A żebyś wiedział. Z tego co wiem, tak się robi, gdy się kogoś kocha.
      - A ty mnie kochasz? - spytał, a w jego wnętrzu zrobiło mu się ciepło.
      Gerard podniósł głowę i spojrzał mu prosto w oczy. Milczał przez dłuższą chwilę.
      - Tak. Frank, kocham cię. - spokojnie odpowiedział i uśmiechnął się półgębkiem.
      Na dźwięk tych słów chłopaka przeszedł dreszcz, fala przeróżnych emocji sparaliżowała jego logiczne myślenie. Po prostu go zatkało, przymknął oczy, chcąc jakoś opanować swoje ciało.
      Gdy poczuł, że mężczyzna siada obok niego odwrócił głowę w jego stronę i rozchylił powieki. Poczuł, jak tamten chwyta jego dłoń. Ścisnął ją mocno.
      - Też cię kocham. - jego odpowiedź była niczym żelazna pieczęć.
      Siedzieli, trzymając się za dłonie i patrząc w regał z książkami. Oboje myśleli o różnych rzeczach, lecz przez ich oba umysły przewiercała się myśl-pytanie: 'co teraz?'.
      - I co, zestarzejemy się razem? Adoptujemy gromadkę dzieci? - spytał Frank, wzdychając głośno.
      - Nie miałbym nic przeciwko. - mruknął, błądząc wzrokiem między biografiami.
      - Będzie to dość nudne, biorąc pod uwagę to, jak nam się żyło do tej pory.
      - Sądzisz, że pozwolę ci się nudzić? - spytał, prychając. - Mamy tyle rzeczy do zrobienia, że nawet sobie tego nie wyobrażasz.
      - Na przykład? - Frank był zaciekawiony.
      - Na przykład przydałoby się stąd wyprowadzić. Proponuję bardzo daleko i nie określać dokładnie gdzie. Zawsze chciałem jeździć konno, więc fajnie gdyby to było trochę na uboczu, jeśli zdecydujemy się na miasto. Poza tym, ty na pewno też masz coś, co zawsze chciałeś robić.
      - Nauczyć się jeździć na deskorolce.
      - No widzisz, więc poszukamy czegoś, gdzie będzie skatepark. To już są jakieś kryteria, Franku. A to tylko jedna milionowa z rzeczy, jakie możemy zrobić. - skończył mówić, a Frank pocałował go w policzek.         Odpowiedział tym samym i dalej siedzieli, słuchając ciszy.
      I było im ze sobą dobrze.
      Po południu poszli na spacer, stwierdzając, że obiad zjedzą później. Trzymając się za dłonie przemierzali ulice i uliczki, starając się znaleźć jakiś kawałek zieleni, który nie mieściłby się na cmentarzu. W okolicy domu Waya było ich całkiem sporo, opowiadał więc Frankowi o każdym z nich, co Iero uznał za odrobinę upiorne, lecz z zaciekawieniem słuchał opowieści. Słońce grzało im twarze, choć mróz również dawał o sobie znać. Po jakimś czasie zaczęli wracać do domu, a wyraz twarzy Gerarda zmienił się. Mężczyzna miał wymalowany na niej niepokój, graniczący ze strachem. Pobladł.
      - Gerard, co się dzieje? - spytał Frank, również zaczynając się niepokoić.
      Way zatrzymał się i przytulił go mocno do siebie.
      - Przepraszam cię Frank, za wszystko. Cokolwiek się stanie, nie zwracaj na mnie uwagi, poradzę sobie. - wyszeptał do jego ucha.
      - Co?! - prawie wykrzyknął, lecz został uciszony.
      - Wrócimy do domu. Wejdziesz na piętro, do sypialni, sięgniesz do szufladki w stoliku nocnym i wyciągniesz pistolet a następnie wyjdziesz tylnym wyjściem. Nie oglądaj się na mnie, błagam.
      Chłopak poczuł się słabo.
      - Co się dzieje? - spytał, przytulając go mocniej. Poczuł lekki drżenie ze strony mężczyzny.
      - Chciałbym nie wiedzieć. Wiedz, że byłeś najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała. A teraz - oderwał się od niego i zdobył na pełen bólu uśmiech. - wrócimy razem do domu.





4 komentarze:

  1. jest scena +18, to od razu dedyk dla mnie xD
    a tak ogólnie, to ;_________________________________; już ci wczoraj napisałam, co o tym sądzę, więc nie widzę potrzeby rozpisywania się zbyt dużo na ten temat. po prostu... ech, poryczałam się prawie na tym. i dalej mam nadzieję, ze w jakiś cudowny sposób zmienisz zakończenie, jakkolwiek szcześliwe pod pewnymi względami by one nie było.
    tak duużo uczuć ;__;
    xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena +18 była trochę... dziwna, ale jest okay.
    Co Ty zamierzasz zrobić Gerardowi? ;C Nie krzywdź go, proszę!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Nope. Czytam to opowiadanie od dłuższego czasu, ale nigdy nie zostawiłam komentarza... Nawet nie wiesz, jak tego żałuję. Nie chcę końca. To jest zbyt piękne żeby się kończyło. ;-;
    Mam tylko nadzieję, że jeśli zginą, to razem. Mimo że wolę żeby byli w całości. Napiszesz kiedyś jeszcze tak piękne opowiadanie jak to? Będzie mi smutno bez Chłopca, strasznie się do niego przywiązałam. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie! Wreszcie seks, wreszcie wyznanie miłości i romantyczny spacer, a Ty chcesz to tak zakończyć? Jesteś okrutna ;____; Ale Cię kocham <3 (żeby nie było :P)
    Napisz nam przepiękne zakończenie, przeżyję nawet smutne zakończenie, ale proszę... Niech ono będzie wyjątkowe - jak każdy rozdział Chłopca osobno oraz opowiadanie jako całość.
    Kocham, podziwiam, szanuję, życzę weny! :*

    Fun Ghoul

    OdpowiedzUsuń